Nasi przywódcy w dupie mają prawa człowieka, wolność narodów i demokrację

 Drodzy Blogowicze,
O naszej walce o prawa człowieka w innych krajach, głównie tych , o których żle trzeba mówić, przez wzgląd na interesy USA, powiem tylko tyle, że to już nawet nie jest hipokryzja, tylko zwykłe propagandowe oszustwo.
Nasi przywódcy w dupie mają prawa człowieka, wolność narodów i demokrację, co błyskotliwie wykazał Qba.
Troskę i starania o przestrzeganie oenzetowkich i europejskich praw człowieka powinni wykazać najpierw u siebie, w kraju.
A tu degrengolada do kwadratu.

Szanowni Rządzący!!!
Dość bezprawia w naszym wymiarze sprawiedliwości. Dosyć bezkarnych błedów śledczych, takich jak te, które ukazała sprawa Krzysztofa Olewnika. Dosyć bezpodstawnych zarzutów i tragedii nimi spowodowanych, takich jak np. samobójstwo B. Blidy.
Dosyć bezkarnych prowokacji służb specjalnych jak np. te przeciw Szeremietiewowi i Lepperowi.
Oszczędżcie nam wstydu z powodu barbarzyństwa funkcjonariuszy Wam podległych. Przyjrzyjcie się opisanym poniżej faktom i zareagujcie, dopóki nie jest za póżno. Oszczędżcie Polsce kolejnych potępień przed Trybunałem w Starsburgu.
A oto trzy przypadki, króre od typowych patologii występujących w nadmiarze w naszym wymiarze sprawiedliwości, róznią się wyłącznie stopniem drastyczności:
18 styczeń 2008r. Claudiu Curlica umiera z głodu, w dzień (JEDEN DZIEŃ) po zwolnieniu z aresztu, w którym przebywał z powodu fałszywego jak się okazało, oskarżenia. Taka śmierć, to długotrwały proces.
Proces , któremu patronowali funkcjonariusze służby więziennej, sędziowie orzekający areszt i prokurator, któremu nie chciało się sprawdzić, alibi podejrzanego.
8 grudzień 2008 r. Trybunał w Strasbugu orzeka, że Polska naruszyła prawo do zdrowia i życia Zbigniewa Dzieciaka. Ten podejrzany cierpiał na poważne schorzenia kardiologiczne. W latach 1997-2001 przebywał w areszcie śledczym, w którym nawet kiedy umierał, nie otrzymał lekarskiej pomocy. Wcześniej, nie dowożono go na konieczne operacje i przedłużano areszt, pomimo stanu zdrowia. Zmarł niedoczekawszy się wyroku sądu.
Styczeń – marzec 2009 r. Przed sądami w Piotrkowie Trybunalskim i Tomaszowie Mazowieckim toczą się dwie sprawy, w których oskarżonym jest Stanisław Łyżwiński, były poseł Samoobrony. Pierwsza dotyczy
tzn. ” seksafery” . Druga przewłaszczenia pieniędzy Samoobrony. Dwie rozprawy, dwóch sędziów i dwie prawne kultury.
Oraz silny kontrast, pomiedzy tym, co stanowi zbyt czestą patologię, a tym, co powinno być, w obowiązujaceym systemie prawnym, niepodważalną normą a czego przykładem jest postępowanie sądu z Tomaszowa Mazowieckiego.
Pierwsza sprawa, pomimo, iż na przełomie 2006-2007 wywołała ogromne zainteresowanie opini publicznej, która z zapałem kibicowała prokuraturze, poszukującej bezskutecznie ojca dla trzeciego dziecka p. Krawczyk jest tajna. Rozprawę w całości utajniono pomimo, iż dotyczy byłych : posła, radnej oraz wicepremiera, a dokładniej czynów wynikających wprost z ich publicznej działalności. A przecież, proces
J.Fritzla udowadnia, że owa tajność nie może być usprawiedliwiona ochroną prawdziwych i domniemanych ofiar. Postępowanie przed austriackim sądem wykazało nam, że są na to inne sposoby, nawet wtedy, gdy rzecz dotyczy rodziny,
W sytuacji, gdy Lepper i Łyżwiński oskarżeni są o KORUPCJĘ, a więc o przestępstwo funkcjonariuszy publicznych, tajność procesu uderza w istotę interesu publicznego, czyli prawo obywatela do informacji. I rodzi najgorsze skojarzenia z politycznymi procesami wszelkich reżymów.
Ale nie to jest najgorsze.
W styczniu sąd w Tomaszowie odracza proces i wysyła Łyżwińskiego do szpitala. Już wtedy jego stan zdrowia nie pozwala na uczestnictwo w rozprawie. Cierpi on na schorzenia kardiologiczne i neurologiczne (ostry przypadek rwy kulszowej). Nie wiem, jak to możliwe, że nawet najbliższej rodziny nie informuje się o stanie jego zdrowia i przebiegu leczenia.
Takiego zachowania służby więziennej, dobrem postępowania nijak wytłumać się nie da.
Za to w marcu, sędzina od „seksafery” nie przerywa procesu, pomimo, iż adwokat kilkakrotnie zgłasza brak kontaktu z klientem.
Od stycznia więzienni lekarze tak „efektywnie” opiekują się chorym, że ten ma już sparaliżowaną nogę i porusza się na wózku inwalidzkim. Zapewne, po lekach przeciwbólowych ma ograniczoną świadomość, a z bólu traci orientację. Czy w takiej kondycji może się bronić? Głupie pytanie.
Jego stan jest na tyle ciężki, że kilka dni póżniej tj. 16 marca br. sędzia z Tomaszowa Mazowieckiego odroczy proces. Tego dnia zobaczymy też w telewizji, co zostało z byłego posła „Samoobrony”. Wychudzony, osiwiały, półprzytomny kaleka ukarze się nam w całej swojej słabości i upokorzeniu. Wystawianie człowieka tak cierpiącego i bezradnego na widok publiczny jest niczym innym jak naruszeniem jego godności. Równie dobrze moglibyście go zakuć w dyby. Pospólstwo jednakową miałoby radochę.
Wszystko wskazuje dziś na to, że sędzina prowadzaca „sekaferę” narusza nie tylko prawo do zdrowia, życia i obrony Staniława Łyżwińskiego, ale także jego godność. Godność niezbywalną, którą zgodnie z Art 30 Konstytucji powinna – jako przedstawiciel władzy publicznej – w każdej sytuacji bronić. Jedno jest pewne, ta sędzina nie tylko nie może dłużej prowadzić tej sprawy, gdyż łamie najpewniej podstawowe prawa oskarżonego, ale w ogóle nie powinna już nigdy orzekać w imieniu Najjaśniejszej. Ta kobieta, w świetle faktów ujawnianych przez media, jest bardziej okrutna niż kodeks Hammurabiego. Ten przynajmniej zakładał zasadę : oko za oko, ząb za ząb. A przecież Łyżwiński nikogo nie okaleczył, nikogo zdrowia nie pozbawił, nikogo nie zabił. A sam dziś na śmierć – z powodu braku właściwego leczenia w areszcie – jest narażony.
Oto mamy niezbite dowody na to, iż z gigantycznym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością, jesteśmy mimowolnymi świadkami mordu sądowego (także w symbolicznym znaczeniu tego określenia). To, co różni przypadek oskarżonego Łyżwińskiego, od dwóch równie drastycznych – opisanych powyżej – to okoliczność, że owo bezprawie i okrucieństwo dzieje się na naszych oczach.
A kto nie zareaguje stanie się współodpowiedzialnym. Tak oto piotkrowska sędzina próbuje z nas zrobić wspólników. Beze mnie.
Apeluję do Was, którzy Rzeczpospolitą władacie, o natychmiastową i adekwatną reakcję. Sędziowie niezawiśli są wyłącznie w orzekaniu.
Żaden immunitet nie zwalnia ich od podporządkowania się Konstytucji i ratyfikowanym przez Polskę konwencjom.
Apeluję do wszystkich ludzi dobrej woli, dla których praworządność i godność każdej jednostki ludzkiej, nawet tak słusznie zapewnie niepopularnej, jak Łyżwiński, stanowi jakąkolwiek wartość. Proszę, by zareagowali. Skopiowali ten tekst i zapchali nim skrzynki mailowe Prezesa Sądu w Piotrkowie, Ministerstwa Sprawiedliwości , Sejmowej Komisji Sprawiedliwości, Biura RPO i oczywiście Kancelarii Premiera.

Przedwczoraj Dzieciak, wczoraj Curlica, dziś Łyżwiński.
A jutro może to być każdy z nas! Także i Ty, który dzisiaj rządzisz w naszym imieniu i z naszego mandatu.

Beata Świerczyńska, architekt, poseł na Sejm II kadencji”